Nakłoń me serce do twoich napomnień, a nie do zysku (Ps 119,36).

Pierwsze pytanie: A nie można by mieć i jednego, i drugiego? Zabiegać o jedno i drugie? I o pobożność, i o zysk doczesny? Czy to by nie było idealnie? No oczywiście, nie ma mowy o tym, żeby wykorzystywać pobożność dla zysku: Chrystus bardzo wyraźnie potępił takich, którzy modlą się na pokaz, żeby zyskać autorytet, lub pod pozorem modlitwy objadają domy wdów. Więc powiedzmy, że pilnowalibyśmy się bardzo starannie, żeby z pobożności zysku nie czerpać. Nie demonstrować jej, nie udawać bardziej uduchowionych niż jesteśmy. Ale z tym  zastrzeżeniem – czyż nie można iść równolegle dwiema ścieżkami, dążyć do dwóch celów na dwóch zupełnie oddzielnych płaszczyznach?

Zapewne byłoby można, gdyby człowiek miał dwa serca. Mógłby wtedy oddać jedno Bogu, drugie zaś mamonie, ambicji czy jakiemukolwiek innemu rodzajowi ziemskiego zysku. Ale ma tylko jedno, i to nie za duże, więc jest ograniczony; nie może robić wielu rzeczy na raz z jednakową intensywnością i przejęciem. Nie może służyć dwóm panom choćby i dlatego także, że ci panowie często się nie zgadzają między sobą i wtedy biedny sługa całkiem już traci orientację. Bóg mówi czarne, zysk mówi białe. Bóg mówi na prawo, zysk mówi na lewo. Sługa musi wybierać. Nie może zatrzymać obu.

A w dodatku nie łudźmy się: Gdybyśmy mieli dwa serca, albo i dziesięć, Bóg i tak zażądałby dla siebie wszystkich dziesięciu. On kocha człowieka całego, a nie tylko ten skrawek, który człowiek Mu łaskawie pozostawia jako odżałowany do kontaktów ze swoim Stwórcą. I zbawiony też ma być człowiek cały, a nie tylko ta mała Boża enklawa w nim, ta jedna komórka w gmachu naszego serca, w której pozwoliliśmy Bogu mieszkać za zamkniętymi drzwiami pod warunkiem, żeby nie robił hałasu i nie przeszkadzał innym lokatorom. A jeśli ma być zbawione serce całe, musi zostać oczyszczone z tych dodatkowych lokatorów, i im prędzej, tym lepiej. Błogosławieni czystego serca.

Ale ta czystość serca, ta umiejętność poddawania wszystkich spraw i dążeń pod jedno jedyne dążenie najważniejsze, unum necessarium – ta czystość serca nie jest nam wrodzona. Jest wtórnie wprowadzana przez łaskę Bożą i naszą z nią współpracę. Nic dziwnego, że psalmista prosi o nią: Nakłoń me serce… Bo ja sam go nakłonić nie zdołam. Bo tyle lat już trwa ta walka, a oto wciąż widzę, jak moje serce zawraca ze zdobytych pozycji, cofa się i węszy jak pies za zyskiem. Zawróć je, Panie, jak już zawróciłeś je tyle razy. Nakłoń je znowu do Twoich napomnień.

Jest pośród nauk Ojców pustyni opowiadanie o tym, jak pewnego mnicha zapytano: Co wy właściwie robicie w klasztorze? Odpowiedział: Upadamy i znowu powstajemy, i znowu upadamy i powstajemy, upadamy i powstajemy, upadamy i powstajemy… O takiej samoczynnej wańce–wstańce, jaką jest nasze serce, marzyłyby wszystkie dzieci. Bóg wciąż je nakłania, a ono znowu pochyla się w inną stronę, i tak w kółko. Jeżeli jednak to my sami wciąż prosimy Boga o kontynuowanie akcji, to jeszcze nie jest tak źle. Gorzej, jeśli robi to tylko nasze otoczenie, a my sami zupełnie nie widzimy potrzeby, wyobrażając sobie, że nasze serce jest już zupełnie utrwalone we właściwej pozycji i nawet mogłoby innym służyć za przykład.

Psalmista należał do tych, którzy widzą tę potrzebę; za dobrze już znał swoje własne serce, żeby nie wiedzieć, że Bóg musi je bezustannie nawracać od nowa. I nawraca, bo zależy Mu na nas.

/fragment z książki naszej siostry Małgorzaty Borkowskiej OSB, Petronela/.


Siostra Małgorzata Borkowska OSB urodziła się w 1939 r. Studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1964 jest benedyktynką w Żarnowcu. Autorka wielu książek m.in. Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII i XVIII wiekuCzarna owcaOślica BalaamaJednego potrzeba, tłumaczka m.in. ojców monastycznych, felietonistka. Nie tak dawno wydaliśmy publikację Sześć prawd wiary oraz ich skutki oraz Ryk Oślicy.

https://youtu.be/d33icc9NnzM

Przeczytaj także: