Czyta się te słowa automatycznie. Dostał instrukcję, to ją wykonał. A jednak nie chodziło o zbudowanie domu czy naprawienie krzesła, ale o wybór życia postawionego zupełnie na głowie według ówczesnych zwyczajów. Jeden Pan Bóg wie czego się nasłuchał Józef od rodziny i sąsiadów, kiedy uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański. Raczej nie było to pełne zrozumienie i aprobata. Czy Józef był nie do końca pasującym puzzlem Bożej układanki, który trzeba było wcisnąć trochę na siłę, żeby ważniejsze fragmenty się zgadzały? Na pewno nie. Ale tylko patrzenie w Bożej perspektywie pozwala zrozumieć, jak można tak sobie „zmarnować życie”. Bo Józef właśnie wygrał najwięcej, jak się dało i jak nigdy by sobie nie wymarzył. Otrzymać pod opiekę Bożego Syna i nazywać się Jego ojcem. Być oblubieńcem Królowej Aniołów. To jest dopiero szczęście! I nie otrzymał tego dzięki super zdolnościom, błyskotliwej karierze czy wpływowej rodzinie. Ale tylko dlatego, że otrzymał łaskę i uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.