„Przez ile dróg musi przejść każdy z nas,
by mógł człowiekiem się stać?”
Przemierzamy różne drogi; po jednych kroczymy z entuzjazmem, z innych wolelibyśmy uciec, jeszcze inne, choć trudne, przynoszą poczucie, że było warto, bo są owoce. W Wielkim Poście Pan Bóg pokazuje nam drogę wyjątkową, nie do porównania z żadną inną – swoją Drogę Krzyżową. On sam chce nas nią poprowadzić, chce pójść nią razem z nami, bo to jest Jego droga.
Proponujemy Wam cykl rozważań kolejnych stacji Drogi Krzyżowej, które będziemy zamieszczać dwa razy w tygodniu – we wtorki i piątki, czyli w dni, w które odmawiamy bolesne tajemnice Różańca. Dziś – wyjątkowo w środę – pierwsza.
stacja I
Pan Jezus skazany na śmierć
Właściwie za co?
Za nadmiar miłości?
Za czystość, z której bił taki blask, że wydobywał śmieci i odpadki, tak skutecznie dotąd ukrywane w mroku?
Za nazywanie błogosławionymi przegranych, odrzuconych, odsuniętych na dalszy plan, żeby nie psuli krajobrazu?
Za bycie solą w oku?
Za psucie komfortu psychicznego i zadowolenia bylejakością sumienia?
Jezu, a mnie który z fragmentów Ewangelii uwiera tak, że szukam sposobu na to, by go wyciąć?
I w którym człowieku skazałam Cię na śmierć przez usunięcie z mojego serca?
Jezu, zmiłuj się nade mną!