Święci są zapisem Słowa Bożego w życiu. I dlatego dzisiaj św. Benedykt jest dla nas otwartą księgą, z której będziemy próbowali czytać.

Przede wszystkim dziś jest święto patronalne. Warto zastanowić się i przypomnieć, co oznacza słowo „patron”? Ma ono związek ścisły ze słowem „ojciec”. Oznacza ono – obrońca pośrednik, opiekun, wstawiający się. Ale my spróbujemy wziąć to pojęcie ojca, który jest u początku życia tego Zakonu, tej linii duchowości i ojca, który jest wychowawcą, chociaż już nie chodzi pomiędzy nami, od długiego czasu. Taki Patron musi znać sprawę swoich podopiecznych, musi mieć jakieś doświadczenie, musi przejść pewną drogą i zapewne dlatego różni święci są patronami od różnych spraw – mieli bowiem jakieś doświadczenie. Doświadczenie Ojca Benedykta jest właściwie fundamentalne dla nas, dla naszej kultury i dla tego Zakonu. Można by powiedzieć, że w życiu ojca ma się objawiać też życie dzieci. Innymi słowy: to co przeszedł ojciec, jakoś duchowo też muszą przechodzić dzieci. I dlatego dzisiaj właśnie Benedykt jest dla nas tą otwartą księgą.

Chcemy zapytać się go: co ta Wspólnota, co ten Dom żarnowiecki, ta część Zakonu, ma przejść? albo – co już przechodzi? – Tak jak w życiu Benedykta: Możemy w jego życiorysie znaleźć pewne punkty bardzo ważne, które stanowią odbicie tej Wspólnoty.

Od czego zaczął Benedykt, kiedy zaczynamy go poznawać? Przede wszystkim od odróżnienia się od tego świata. Nie w sposób wzniosły, ale właśnie w sposób wycofany, pokorny , w duchu pokory chrześcijańskiej. Świat, w którym Benedykt się urodził i żył, to był świat właściwie już zniszczony. Cesarstwo Rzymskie upadło. Obyczaje upadły. Liczne wojny, wędrówka ludów, ciągłe zmiany. I w takiej sytuacji Benedykt czuje, że nie może należeć do tego świata, że musi z niego wyjść. Nie uciec, ale wyjść. Co robi najpierw? Najpierw wycofuje się, aby żyć w ciszy, aby w niej poznać siebie. Ta starożytna umiejętność –„poznaj siebie samego”– trzeba dodać – w oparciu o Bożą naukę, stała się Benedyktowi bardzo bliska.

I dlatego wycofał się do ciszy swoich pustelni. Jakie narzędzia wziął na obrabianie siebie? W odpowiedzi przychodzi nam katecheza Papieża Benedykta, który z resztą przecież wziął imię tego Patrona, otóż Papież mówi, że Ojciec Benedykt musiał pokonać trzy główne pokusy. Tam w ciszy tych jaskiń w Mentorello i Subiaco. Pierwsza pokusa, to pokusa autoafirmacji, czyli pokusa stawiania siebie na pierwszym miejscu. Dotyczy ona każdego człowieka od urodzenia, bo jest ściśle związana z pychą. Druga pokusa, to pokusa zmysłowości, pogoni za tym światem, za tym co doświadczalne, co dotykowe, za tym, co pociąga, ale tylko zmysły. I trzecia pokusa, to pokusa gniewu i zemsty, która towarzyszyła w tamtym czasie większości ludzi wojujących czy to w skali świata tamtego, Europy, czy też po prostu między sobą.

I tu już pojawia się pierwsze pytanie o odniesienie moje osobiste do tych trzech pokus. Czy sobie z nimi poradziłem, poradziłam? Z pokusą autoafirmacji, z pokusą zmysłowości i z pokusą gniewu i zemsty – rozumianymi oczywiście dużo głębiej.

Ojciec Benedykt, kiedy już uporał się z nimi w takim stopniu, iż mógł powiedzieć, że siebie posiada , że siebie zna, że widzi siebie w świetle Bożym, osiągnął pokój. Pokój, który stał się przecież hasłem przewodnim tego Zakonu. Gdziekolwiek benedyktyni się pojawiają, tam właśnie jest to hasło widoczne… przynajmniej w napisie. Pokój wewnętrzny własnego JA. Wtedy dopiero, kiedy osiągnie się swój pokój, można iść z tym do innych. Można tym pokojem obdarzać innych. I tu pytanie jest, myślę trochę od Ojca Benedykta do każdej z Sióstr: Czy ciągle jeszcze funkcjonuje ta pierwotna wewnętrzna gorliwość? Powrót do pierwszych chęci bycia w tym zakonie? Co takiego motywowało? Co takiego było tym, co pociągnęło właśnie tu? To da pokój, kiedy przyjdzie cofnięcie się do tego pierwotnego zamysłu Bożego, do tej pierwotnej decyzji, kiedy zniesie się ten ciężar różnych naleciałości relacyjnych, błędów, które zostały popełnione, czy nawet momentów chwały, to wszystko stanie się na powrót bardzo dziecięce i proste, i tam można odnaleźć pokój.

Ojciec Benedykt, kiedy osiągnął pokój wewnętrzny, z doliny, tam gdzie przebywał, w Subiaco, wzbił się na Monte Cassino. I to, jak zauważa Papież, jest symboliczne przejście z doliny na górę, aby jego klasztor, tam na Monte Cassino był widoczny. Znowuż nie w pysze, bo z tym się już pogodził, poradził sobie z tym Ojciec, ale po to, że życie monastyczne jest dane Kościołowi na widok. W pewnym sensie – do adoracji. Tutaj bardziej Bóg działa. Tutaj bardziej chce przemawiać. Tutaj też jest większa odpowiedzialność za relację z Bogiem. Tak więc klasztor na górze stał się tym ewangelicznym Miastem na górze, którego nic nie może zakryć. Ten moment przeżywany jest w tej żarnowieckiej wspólnocie – myślę – od czasu rekolekcji, które się tu odbywają. Kiedy ludzie ze swoich dolin, ze swoich różnego rodzaju dołów, przychodzą tutaj na górę, – do tej kaplicy, to dosłownie na górę – aby doświadczyć Boga, aby znaleźć się tam, gdzie On przebywa. I w tym sensie Żarnowiec, w sposób widoczny i też medialny, jako narzędzie, stał się widoczny dla wszystkich. Stał się widoczny dla tych, którzy szukają pokoju.

Ikona św. Benedykta wykonana w pracowni Opactwa Benedyktynek w Żarnowcu na Pomorzu

Ewangelia, dana przez Kościół na dzień Uroczystości św. Benedykta, każe nam dziś stanąć w postawie pytania. Dzisiejszy fragment Ewangelii jest właściwie końcem sprawy Bogatego Młodzieńca, w której pyta on Jezusa: „Co zrobić, aby osiągnąć życie wieczne?” Można by powiedzieć, że ten Bogaty Młodzieniec trafia w dziesiątkę, że jest właściwie każdym z nas, który chodzi tu po ziemi szukając życia wiecznego. Znalazł dobry adres. Znalazł adres Chrystusa, Który ma na to odpowiedź.

Na dzisiejszą Eucharystię zaprosił nas Ojciec, Ojciec Benedykt, ale przede wszystkim, Bóg Ojciec, przez swojego Syna, w którym też żyją Jego dzieci przybrane, czyli my wszyscy. Dzisiejsza Liturgia Słowa zaprasza nas do tego, abyśmy spróbowali też poszukać w sobie, tak jak w pierwszym czytaniu, mądrości. Mądrość, którą otrzymamy, pochodzi od Ducha Świętego. To czytanie ze Starego Testamentu jeszcze tak daleko nie sięga, ale my ochrzczeni już wiemy, że Duch Święty w nas jest mądrością, która nas kształtuje. Z czasem pozwoli też zobaczyć innym tę piękną duchową rzeźbę. W drugim czytaniu słyszymy o miłości w praktyce. Miłość nigdy nie jest w powietrze. Miłość nigdy nie jest tylko w stronę Pana Boga, bo to byłaby bardzo nierealna miłość. Miłość zawsze musi się objawić w stronę drugiego człowieka. Tu się sprawdza nasza pobożność i nasza miłość. Stąd pewnie wspólnota, choć – życia monastycznego, to jednak przecież w pewnym sensie – i w pewnych momentach dnia – razem. I to ewangeliczne wołanie Bogatego Młodzieńca o życie wieczne, bo przecież nie budujemy tylko świata tutaj na ziemi, ale szukamy dojścia tam – wyżej, do wieczności. To pytanie o życie wieczne ciągle sobie stawiajmy, bo ono bardzo wyważa nasze decyzje. Wszystko co czynię, jeśli robię z myślą o życiu wiecznym, natychmiast nabiera właściwego kształtu.

Modlitwa, która w tym miejscu jest bardzo doświadczalna, według Reguły Ojca Benedykta, ma polegać przede wszystkim na słuchaniu. Jeśli usłyszę, jeśli z tego słuchania uwierzę, wtedy weźmie się moje działanie. Ze słuchania bierze się działanie.

Jak, w pewnym sensie, podsumować przykład Ojca Benedykta, te fragmenty, których dotknęliśmy? Jak znaleźć w nim prawdziwego Patrona? prawdziwego Ojca?

Trzeba iść jego krokami. Więc po pierwsze, spojrzeć wstecz i odejść od gruzów, od tego, co było w nieładzie, w nieporządku, od bałaganu przeszłości. Stanowczo. Szukać życia wiecznego, czyli Chrystusa. To jest cel. Nie wychodzić do ludzi, ale pozwolić ludziom przychodzić tutaj. Nie wychodzić do ludzi, tak, jak czynił to Ojciec Benedykt. Dzięki temu łaska Boża ludzi do niego przyprowadzała, a on ich nie oddalał, wiedział bowiem, że Bóg przez niego pokarze im Siebie, choć sam Benedykt nie miał zamiaru bycia przykładem.

Trzeba karmić się ciszą tego miejsca, ciszą Liturgii, ciszą codzienności, także ciszą pracy. Trzeba uczynić z tego Domu, z tego Klasztoru prawdziwy „Domus Pacis” – Dom Pokoju. Trzeba uczynić z tego miejsca Pokój, który będzie przywabiał ludzi. A to jest osiągalne, poprzez dobre, ewangeliczne wycofanie swojego JA i pokorę, która pozwoli działać Duchowi Świętemu. Przyciągnie tutaj ludzi szukających świętości.

Warto zatroszczyć się o swoją celę. Cela to niebo – coelum. Mamy więc znaleźć się w niebie, u siebie. Naszą rzeczywistością codzienną, rzeczywistością sióstr tutaj, ma być Niebo. Choć jeszcze trochę do ziemi przywiązani jesteśmy, ale to czasowo .

A zatem, kończąc słowami Ewangelii, tym pytaniem Piotra… Nie jesteśmy Bogatym Młodzieńcem, nie odeszliśmy ze smutkiem, ale jesteśmy przy Chrystusie i dlatego pytanie Piotra jest również naszym pytaniem: Co my otrzymamy? To samo o co prosił Bogaty Młodzieniec, tylko że my mamy ten etap pójścia za Nim już za sobą. Otrzymamy życie wieczne. Otrzymamy prawdziwe życie wieczne, które już tu na ziemi trwa, a ostatecznie przecież dopełni się w Niebie. Święty Ojcze Benedykcie, módl się za nami! Amen

ks. dr Krystian Wilczyński

Homilia wygłoszona w Uroczystość Św. Benedykta, Żarnowiec, 11 lipca 2018


dr Krystian Wilczyński – kapłan archidiecezji gdańskiej, wykładowca patrologii i historii kościoła w Gdańskim Seminarium Duchownym, kapelan Duszpasterstwa Rycerzy Kolumba,  posługuje w parafii Św. Aniołów Stróżów w Mrzezinie.

Urodziłem się w Gdańsku i do lat młodzieńczych wzrastałem w dzielnicy Nowy Port, a potem w Straszynie. Ukończyłem I LO w Gdańsku, a po nim odbyłem studia w Gdańskim Seminarium Duchownym. Po święceniach pracowałem w parafii św. Antoniego w Redzie, oraz św. Teresy Benedykty od Krzyża w Gdańsku. Studia doktoranckie odbyłem na UKSW w Warszawie i w St. Patrick’s College w irlandzkim Maynooth. Słowo Boże pociągnęło mnie poprzez osobistą lekturę Biblii w okresie nastoletnim. Potem przychodziły kolejne zadziwienia w seminarium, aż wreszcie głębokie doświadczenie Jezusa podczas sprawowania liturgii. Nie bez znaczenia była dla mnie pielgrzymka do Ziemi Świętej, już w pierwszych latach kapłaństwa, na której doświadczyłem, że Grób jest pusty, a Pan zmartwychwstał. Aktualnie pracuję w parafii pw. Świętych Aniołów Stróżów w Mrzezinie. Wykładam w GSD i GAKT. Interesuję się teologią, duchowością, mistagogią, historią Gdańska i regionu. Lubię wycieczki rowerowe i długie spacery. W Szkole Biblijnej zajmuję się patrologią, a więc częścią teologii związaną z nauczaniem i życiem Ojców Kościoła. Podziwiam ich umiejętność duchowego czytania i życia Biblią jako żywym Słowem Bożym.