Obchodzimy święto Przejścia do Nieba świętego Ojca Benedykta. To taka okazja, by na wydarzenia, które się dzieją na Ziemi spojrzeć z perspektywy Nieba. Bo to nie jest święto “śmierci św. Benedykta”. Chociaż tak widzieli to wydarzenie mnisi, pierwsi uczniowie naszego Zakonodawcy, którzy mu towarzyszyli. Zostali bez Ojca. Bez jego widzialnej obecności, konkretnego wsparcia, nauczania. Ale wznosząc się na “wyższy punkt obserwacyjny”, widzimy upragniony owoc pięknego życia św. Benedykta, który tego dnia został mu dany.

Jeśli zdarza nam się trochę zapomnieć, że wędrówka naszego życia ma konkretny cel, a jest nim wejście do obiecanej wieczności, to właśnie dzisiaj św. Benedykt macha nam z Nieba i pozdrawia, jakby mówił:

“Hej, hej! Czekam na ciebie! Nie masz pojęcia jak tu pięknie. Nie ustawaj, mimo trudów, zmęczenia i walk. Zapewniam cię: warto je podjąć, warto pójść “ścieżkami Pana za przewodem Ewangelii”. Oglądanie Bożego Oblicza, trwanie w pełnej jedności z Nim, już bez żadnych przeszkód jest tak wspaniałe, że nic nie może się z tym równać. Odwagi!”

Święty Benedykcie, wspieraj nas, którzy jeszcze biegniemy po zacienionej stronie życia, byśmy nie ustawali, ale dotarli szczęśliwie tam, gdzie Ty już jesteś. Abyśmy razem z Tobą mogli przez całą wieczność śpiewać Panu najpiękniejszą pieśń chwały.