Najważniejszy moment życia tu na ziemi? – śmierć. Odsuwamy myśli o tej chwili. Budzi w nas niepokój. A przecież to będzie spotkanie z naszym Mistrzem i Panem.  Od nas zależy, jak się przygotujemy do tego spotkania. Mówi się – nie znacie dnia, ani godziny… a wielu świętych, ale i spośród osób nam bliskich przeczuwało, że ten moment nadchodzi, a nawet dokładnie wiedzieli, kiedy to nastąpi. Nasz św. Założyciel Benedykt z Nursji miał tę łaskę. Pisze o tym w II Księdze Dialogów św. Grzegorz Wielki: Wszystko przygotował – kazał otworzyć przygotowany wcześniej grobowiec. Na drogę do wieczności przyjął Ciało i Krew Pańską. Potem stojąc, podtrzymywany przez braci, podczas modlitwy oddał ducha Bogu. Dziś w wielu klasztorach – w niektórych codziennie – odśpiewywana jest Antyfona o tym wydarzeniu:

Stojąc w oratorium Benedykt – umiłowany Pana, Ciałem i Krwią Pańską zasilony, na rękach uczniów mdlejące członki wspierając, z ramionami wzniesionymi ku niebu wśród modlitwy oddał ducha. I widziano go, jak po drodze usłanej kobiercami i oświetlonej niezliczonymi światłami wstąpił do nieba.” – Ta świetlista droga, którą widzieli uczniowie też została zapowiedziana przez Świętego uczniom, którzy przebywali w innych oddalonych klasztorach – to był znak, że odchodzi. Dziś tak wielu odchodzi nagle, gwałtownie –podczas barbarzyńskiej napaści na Ukrainę. Nie mają często godnego pochówku. W naszych modlitwach, przez wstawiennictwo naszego Założyciela – Patrona dobrej śmierci, pamiętajmy o ofiarach tej wojny. Módlmy się o Boże Miłosierdzie dla nich wszystkich i dar pokoju dla całego świata.

Obyśmy wszyscy kiedyś spotkali się wraz ze św. Benedyktem po drugiej stronie – w krainie światła i pokoju.