A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo! Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, poznajecie, że zbliża się lato. Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żar-nach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wie-dział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Mt 24,32–44).

Temat czuwania pojawia się w Ewangeliach często. O obowiązku czujności na przyjście Pana mówi Chrystus nieraz wprost i bardzo często w przypowieściach.

Oto włodarz, który pod nieobecność właściciela ma rozdzielać pokarm jego sługom. Ma czuwać, by właśnie przy tej robocie zastał go powracający pan. Oto słudzy, którzy dostali pewną kwotę pieniędzy do obracania nimi, zanim pan nadejdzie. Potem będą musieli się rozliczyć. Oto panny głupie, które nie czuwały i nie dostały się na gody – choć były zaproszone. A gospodarz, gdyby wiedział, kiedy przyjdzie złodziej, czuwałby i nie dopuścił do włamania.

Dla słuchaczy Jezusowych ten moment zaskoczenia był doskonale zrozumiały i bardzo bliski. Dotyczył nie tylko złodzieja, co oczywiste. Ale na ówczesnym Wschodzie nikt nigdy nie umiał powiedzieć kiedy powróci z podróży. Czas był absolutnie nie do określenia. Po prostu trzeba było pełnić swe obowiązki i cierpliwie czekać. A pan każdemu wyznaczył zajęcie.

I oto przed chwilą właśnie przeczytaliśmy jedno z takich napomnień Jezusa: Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy pan domu nadejdzie. A w paralelnym tekście św. Łukasza: Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli (…) stanąć przed Synem Człowieczym (21,36).
Ale o jakie przyjście Pana tu chodzi? Kiedy mamy przed Nim stanąć? O czym właściwie Chrystus mówi?

dwa wielkie przyjścia Pana, ogromnie ważne, istotne dla nas wszystkich: ale jednocześnie, nikt z nas może ich osobiście nie przeżyć. Jedno, to w ciele, już się dokonało blisko dwa tysiące lat temu i nie powtórzy się. Drugie, w chwale, kiedyś nastąpi: nikt nie wie kiedy, ani aniołowie, ani Syn, tylko Ojciec. I nie wszyscy przecież ludzie doczekają Paruzji tu na ziemi – będzie ona udziałem jednego tylko pokolenia.

A napomnienie skierowane jest do wszystkich bez wyjątku: mówię wszystkim: czuwajcie.

Jakże więc?

Są jednak jeszcze inne „przyjścia” Pańskie: te są udziałem każdego z nas. Mamy czuwać, by nie przegapić przychodzącego Pana, gdy nadejdzie.

Msza święta, każdorazowa nasza Komunia św. i wreszcie własna nasza śmierć – to takie małe paruzje Chrystusa. Te na pewno nas nie ominą. Ale my przez własną lekkomyślność, czy niedbalstwo, żeby nie mówić już o złej woli, możemy nie zauważyć przychodzącego Pana. Albo, jak te nieroztropne panny – co prawda zauważamy, ale jesteśmy nie gotowi: ze spotkania i tak nic nie wychodzi. Czuwajcie zatem i módlcie się mówi Jezus, byście nie dali się zaskoczyć. A przecież i o paruzji w sensie ścisłym trzeba nam pamiętać. Jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu, gdy oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego (por. 2 P 3,10–11) – przypomina pierwszy papież. Trzeba troszczyć się, zabiegać, wszystkiego oczekiwać od Pana, ale pracować, jakby wszystko od nas zależało. To właśnie znaczy „czuwać”. I trzeba modlić się o pomoc i wytrwanie w tej czujności, a także i o szybsze przyjście Pana. Starochrześcijańskie Marana Tha winno być zatem tęsknym wołaniem chrześcijan wszystkich czasów i pokoleń.

Marana Tha – przyjdź, Panie Jezu!
– Przyjdę niebawem…


Fragment z książki Marana Tha. Przyjdę niebawem. O autorce: Hieronima Jemielewska OSB – urodziła się w 1933 r. Jest inżynierem ogrodnictwa na SGGW w Warszawie oraz magistrem teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pracę magisterską napisała pod kierunkiem ks. dra Kazimierza Romaniuka na temat: Problematyka wiary w jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków i jej analogie w listach św. Pawła. W latach 1959–1965 zaangażowana była w prace wydawnicze benedyktynów w Tyńcu. Były to zarówno teksty posoborowych, polskich ksiąg liturgicznych, przygotowywane pod kierunkiem o. Franciszka Małaczyńskiego, jak i Biblia Tyniecka, której głównym redaktorem był o. Augustyn Jankowski. Od 1965 roku jest benedyktynką w Żarnowcu na Pomorzu. W latach 1981–1991 była ksienią Opactwa benedyktynek w Łomży. Obecnie opiekuje się biblioteką klasztoru żarnowieckiego.


Koniecznie przeczytajcie: „O Tyńcu, zwiadach, borowikach i ubikacji…” – rozmowa z siostrą Hieronimą tutaj.

Siostra Hieronima z s. Małgorzatą Borkowską OSB