Beatyfikacja Matki Magdaleny Mortęskiej OSB coraz bliżej…
Ostatnio brałyśmy udział w pracach Trybunału procesowego w sprawie kultu polskiej benedyktynki – odnowicielki żeńskiego życia benedyktyńskiego po Reformacji i Soborze Trydenckim w Polsce z czasów XVI/XVII wieku. Prace komisji obywały się w Mortęgach w dawnej posiadłości rodzinnej Matki Magdaleny, a dziś własności Państwa Szynaka. Państwo Alina i Jan Szynakowie są osobiście zaangażowani w proces beatyfikacyjny. Wyrażamy Im ogromną wdzięczność za trud, poświęcenie, niezwykłą ofiarność, a nade wszystko świadectwo wiary. Oprócz zeznań naszych Sióstr, swoje świadectwo złożył również nasz lekarz, pan doktor Wojciech, za co i Jemu bardzo dziękujemy.
W drodze powrotnej odwiedziłyśmy klasztor szarytek w Chełmnie, gdzie przechowuje się doczesne szczątki Matki Mortęskiej – założycielki Kongregacji chełmińskiej. Chełmno – miejsce tak ważnych wspomnień. Tu wszystko dojrzewało… Matka Mortęska dzięki swojej pobożności i przedsiębiorczości wyprowadziła zakon benedyktynek z kryzysu, w którym znalazł się on w czasie reformacji. Zreformowała regułę św. Benedykta, dopełniając kontemplacyjny charakter klasztoru o nauczanie dziewcząt. W zawiązanej tak „reformie chełmińskiej” benedyktynek kładła szczególny nacisk na wykształcenie mniszek, które musiały nauczyć się czytania i pisania po polsku i po łacinie. Ożywiła duchowość poprzez wprowadzenie medytacji i rozmyślań, ograniczyła zarazem zbyt surowe zalecenia ascetyczne.
I nasz Żarnowiec zawdzięcza Jej swoje powstanie na Pomorzu. To Ona w 1589 roku na prośbę biskupa Rozrażewskiego wysłała tu swoje Siostry celem założenia nowej fundacji. Nawiedzając kryptę, gdzie znajduje się trumna z Jej ciałem, pamiętałyśmy w modlitwie o Wszystkich naszych Przyjaciołach i Bliskich przywołując wstawiennictwa Sługi Bożej Magdaleny Mortęskiej.
„Więc kiedy wreszcie w roku 1578 postanowiła uciec do klasztoru, co właściwie potrafiła? Czytać, liczyć, prząść, prać, gotować… no i prowadzić gospodarstwo, większe lub mniejsze. Gdyby w Chełmnie istniała wtedy normalna wspólnota zakonna, tak ze trzydzieści sióstr, zrobiono by z niej może szafarkę klasztorną i nikt by się nie dowiedział, jakie jeszcze zdolności posiada. Ale tam w walących się murach nie było już ani jednej benedyktynki, a tylko kilka przypadkowo zebranych starych zakonnic innych reguł i kilka niepewnych kandydatek. Te ostatnie umocniły się na widok jej zapału, ale też natychmiast wybrały ją na przełożoną. Będzie wiedziała, co robić, prawda, siostrzenica biskupa Kostki, córka senatora… Co z tego, że nowicjuszka, zielona jak one? Zresztą, kogo miały do wyboru?
Więc przed panienką z dworku, umiejącą prząść i czytać, stanął w roku 1579 program taki: trzeba, po pierwsze, odnaleźć, odtworzyć, odcyfrować… tożsamość zakonu, której już nie ma kto przekazać drogą normalnej tradycji, i wedle tej tożsamości ustawić życie, modlitwę i formację w zgromadzeniu. Trzeba, po drugie, znaleźć dla rosnącej gromadki źródła utrzymania. Trzeba, po trzecie, znaleźć środki na miejscami remont, a miejscami zgoła odbudowę klasztoru, zanim się jego reszta na głowę nie zawali; wedle nowych praw kościelnych potrzebna była tu i tam także przebudowa. Trzeba, po czwarte, jasno i po polsku, nie tylko udostępnić wszystkim prastare prawo zakonu, Regułę św. Benedykta, ale jeszcze i dodać (po stosownym okresie doświadczeń) komentarz, szczegółowo stosujący to prawo do problemów i wymagań czasu i miejsca. A wuj biskup hojną ręką dorzucił jeszcze i piąte: umieścił pod jej troską i zwierzchnictwem także i toruński klasztor, zaraz potem dodano i żarnowiecki, następnie zaczęła się akcja nowych fundacji… a z nimi nieskończone problemy prawne i konflikty z wymownymi lub wpływowymi krytykami. Teraz już trzeba było mieć horyzont od Litwy aż do Włoch, od króla jegomości aż do karbowych we włości i od Braniewa po kurię rzymską. I choć miała gdzie szukać rady i pomocy – u większości biskupów, u wielu znawców prawa kościelnego – to nawet ci doradcy stawali zdumieni jej zdolnością do ogarniania problemów i do logicznego ich rozwiązywania. Już w roku 1588, kiedy o Żarnowiec chodziło, a ona przedstawiła prawnikom biskupa kujawskiego swoje pytania, biskup powiedział o niej: „Więcej ta panna jednooka widzi, niż my wszytcy”. Przypomnijmy, że były to czasy, w których co do kobiet panowała zasada, iż same z siebie prawa umieć nie powinny… bo to nie na ich rozum” (s. Małgorzata Borkowska OSB).