Młody, rudy, nieuzbrojony Dawid stanął przed potężnym, na wpół dzikim Goliatem, ubranym w zbroję i wyposażonym w potężny oręż. Dysproporcja sił aż kłuła w oczy. Czy to nie zuchwalstwo: podejmować tak nierówną walkę, kładąc jednocześnie na szalę losy całego narodu? A właśnie wtedy Dawid z zupełnym spokojem, bez cienia lęku powiedział:

„Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś.” (1 Sm 17, 45)

Nie mamy sił Goliata. Ani jego postury, zbroi i czego tam jeszcze. Wobec przeciwności, jakie napotykamy, jesteśmy często bezbronni i wprost śmiesznie mali. Ale zostało nam dane Imię, w którym jest nasze wspomożenie. Na to Imię zgina się „każde kolano istot niebieskim, ziemskich i podziemnych” (Flp 2, 10). W to Imię odnosimy największe zwycięstwa: nad własnymi wadami, nad paraliżującym lękiem, gdy jakby coś w głowie krzyczało: „nie dasz rady!”, nad zwątpieniem w to, że jest sens żyć i podejmować walkę, każdego dnia od nowa.

Dzisiejsza Uroczystość przypomina, jakie są proporcje sił we Wszechświecie. To nie szatan i jego sprawy mają przewagę, nawet jeśli to, co widzimy wokół siebie, zdaje się o tym przekonywać. Jezus prawdziwie jest Panem i Królem wszystkiego. Jego panowanie nie ma stylu ludzkiej władzy, dlatego daremne byłoby szukanie jego spektakularnych oznak. A jednak ten, kto odważy się na skok w ciemność wiary, nie zawiedzie się. Bo godzien wiary jest Ten, który powiedział: „miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat!” (J 16, 33)