Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8).

Mało jest w naszym języku słów równie wieloznacznych jak „czystość”. Dowiadujemy się już w dzieciństwie, że pan Longinus Podbipięta czystość ślubował i dlatego nie mógł się ożenić. Ale w Piśmie Świętym czytamy także o „czystym” małżeństwie w sensie po prostu „obustronnie wiernym”; ginęliśmy pół wieku temu masami w imię „czystości rasy”, a teraz wciąż słyszymy o „czystych rękach”. To tylko parę przykładów spośród wielu, a z tego językowego galimatiasu wniosek często bywa taki, że czystość jest rzeczą dobrą, ale niepewne, czy osiągalną, a poza tym bywa społecznie korzystna, ale wtedy mogą wystarczyć jej pozory.

Bóg jednak, który nigdy nie błogosławił pozorom ani nie nakazywał rzeczy nieosiągalnych, obiecuje nagrodę wieczną za czystość serca. Spośród zaś wielu aspektów tej nagrody i różnych jej możliwych określeń wybiera w tym wypadku „oglądanie Go”, pełnię poznania, która widocznie ma z tą czystością jakiś szczególny związek. Podstawowym skojarzeniem jest tutaj czystość powietrza, wolnego od mgieł i dymów i pozwalającego widzieć wyraźnie. Nasze serce byłoby więc w tym porównaniu nie tylko osobą działającą, ale i atmosferą, w której się działanie odbywa. Inaczej jeszcze: nasze serce samo sobie stwarza atmosferę, w której mu potem przychodzi działać, samo w jakiejś przynajmniej mierze napełnia ją dymami uniemożliwiającymi jasne widzenie i prostą drogę, albo też z nich się oczyszcza.

Widzieć wyraźnie to między innymi odróżniać cel od środków, a w praktyce to także przylgnąć możliwie jednoznacznie do celu, używając środków właśnie tylko jako środków.

Czystość serca byłaby jednoznacznością wyboru Boga, prostym i pełnym oddaniem.

Byłaby też wprost przeciwna wszelkiemu samooszukiwaniu się, nie mówiąc już o oszukiwaniu bliźnich co do naszych intencji.

Doświadczamy nieraz, w jakie wewnętrzne zamieszanie wprowadza nas pragnienie, które wyrosło w nas ponad proporcję, staje się czymś tak pilnym i ważnym, takim artykułem pierwszej potrzeby, że dobro, prawo moralne i sam Bóg znikają za dymną zasłoną i niczego już nie chcemy widzieć prócz swojego upragnionego drobiazgu. Przebudzenie następuje często dopiero po osiągnięciu takiego celu – i bywa bardzo smutne.

„Czysta rasa” to oczywiście mrzonka płynąca z ksenofobii, a podtrzymywana diabłu na uciechę. „Czyste ręce” mają już jakiś sens: to te, które nie wykorzystywały władzy dla prywatnych celów i właściciel ich nie musi obmyślać całej serii uników i wykrętów, żeby się ostać podczas kolejnego przyspieszenia biegu historii. Czystość płciowa to używanie płci zgodne z zamysłem Bożym, a więc albo w monogamicznym małżeństwie, albo wcale. Taką czystość można ślubować, po to na przykład, żeby tym pełniej i jednoznaczniej przylgnąć sercem do Boga. I wreszcie czystość serca, której Bóg błogosławi, to w każdym stanie i w każdym powołaniu właśnie ta jednoznaczność.


Wcześniejsze:


Siostra Małgorzata Borkowska OSB urodziła się w 1939 r. Studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1964 jest benedyktynką w Żarnowcu. Autorka wielu prac historycznych, m.in. Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII i XVIII wiekuCzarna owcaOślica Balaama, Jednego potrzeba, tłumaczka m.in. ojców monastycznych, felietonistka. Nie tak dawno wydaliśmy publikację Sześć prawd wiary oraz ich skutki.