Do klasztoru chełmińskiego przed jego opustoszeniem należały następujące włości. W powiecie chełmińskim: Czyste Wielkie i Małe, Osnowo, Janowo, Mgoszcz, Rybaki; może także Zakrzewko. W powiecie świeckim, za Wisłą: Grabowo, Rutki, Łąkie (dziś: Polskie Łąki). W powiecie toruńskim: Ostaszewko (dziś nie istniejące). Prawie wszystkie te majątki w wieku XVI przeszły w ręce świeckie. Po odnowie klasztoru (1579) tylko o jeden z nich, to jest o Ostaszewko, trzeba było toczyć sądowy proces, który jednak skończył się, pomyślnie dla klasztoru, już w roku 1581 (1). Nadto, przez blisko 20 lat trwał proces graniczny, bardzo trudny, z Samuelem Konarskim, właścicielem Topólna, a sąsiadem Grabowa i Rutek. Wszystkie inne włości zwracano mniszkom bez żadnych takich trudności, jakie kronikarka uznałaby za warte zapisania; najdłużej w rękach świeckich było Zakrzewko, ale w roku 1608 strona przeciwna wycofała swoje pretensje. W Kronice Benedyktynek Chełmińskich znajdujemy po prostu kolejne wzmianki o tych włościach w miarę jak po objęciu ich zaczynano dokonywać w nich remontów i różnych inwestycji. Pierwsza jest wzmianka o Grabowie, która pojawia się w roku 1581 (2); zbudowano tam wtedy nową stodołę i jakąś izbę, może dobudówkę do dworu. Kronika sięga niestety tylko do roku 1618 – dalszy ciąg zaginął – więc możemy śledzić rozwój gospodarki klasztoru tylko przez lat trzydzieści dziewięć. Od roku 1586 zaczyna się też zakup nowych nieruchomości, których do roku 1618 włącznie nabyto dwanaście. Wreszcie od roku 1599 zaczyna się notowanie przychodu i rozchodu, tak w pieniądzach, jak i w naturze; to można śledzić przez lat 20. Na kilka problemów chciałabym tu zwrócić uwagę.

Rozmieszczenie majątków

Już w średniowieczu wszystkie włości klasztoru, czy to na prawym, czy na lewym brzegu Wisły, leżały w odległości nie większej niż 21 km w prostej linii od Chełmna. Wyjątkiem było Ostaszewko, oddalone o 25 km. Janowo znajduje się około 15 km na południowy zachód od Chełmna; Osnowo (od południa) i Rybaki (od północy) leżą tuż pod miastem. Zakrzewko, Małe Czyste, Wielkie Czyste i Nałęcz, na południowy wschód, tworzyły nawet jeden zwarty teren, długi i wąski, zaczynający się około 10 km od klasztoru, a nie więcej niż 8 km od granic Osnowa. Wreszcie Mgoszcz, niemal dokładnie na wschód od Chełmna, odległy jest o 21 km. Za Wisłą Łąkie leży około 15 km od Chełmna na północny zachód, Grabowo i Rutki mniej więcej tyleż na południowy zachód.

Jeżeli takie odległości są skutkiem przypadku, był to przypadek szczególnie pomyślny dla gospodarki klasztoru. Niewątpliwie jednak nie jest skutkiem przypadku fakt, że po odnowie wszystkie nowo nabyte włości, a było ich do roku 1618 również dwanaście, znajdują się wewnątrz okręgu o promieniu 20 do 21 km ze środkiem w Chełmnie.

Miały w tym czasie miejsce dwie alienacje. Najodleglejszą wieś, Ostaszewko, jako położoną zarazem najbliżej Torunia, przekazano w roku 1594 jezuitom toruńskim w darze fundacyjnym. Ponieważ ta wieś była opustoszała, przeniesiono tam najpierw niemal całą ludność Janowa, w liczbie sześciu rodzin kmiecych. (Biskup Kostka dał za to klasztorowi kępę na Wiśle, zwaną Ostrowem Papowskim.) Nadto majętność Łąkie, po długim procesie scalania jej i wykupu poszczególnych części od różnych właścicieli, przekazana została w roku 1616, to jest jeszcze przed ostateczną spłatą rat tego wykupu, klasztorowi bysławskiemu. Z Bysławka do Łąkiego jest wprawdzie w prostej linii nieco dalej niż z Chełmna, bo około 20 km, ale przynajmniej nie trzeba było przeprawiać się przez Wisłę, a w dodatku mniej więcej w pół drogi znajduje się Trutnowo, które należało do tegoż klasztoru.

Tak odcięto z latyfundium klasztornego dwa jego najdalsze skrawki. Co do owych dwunastu nowych nabytków, aż sześć z nich były to tereny nadrzeczne, głównie łąki, posiadające wprawdzie osobne nazwy, ale nadające się tylko na pastwiska i nie osiadłe. Tak było z obiema wyspami, to jest z otrzymanym od króla w roku 1591 Ostrowem Krostkowskim i otrzymanym od biskupa Papowskim (1594) (3). Na obu trzymano bydło i zbudowano obory i zagrody, a także parę chat dla tamtejszych pracowników. Cztery inne obszary łąk były to: Błota (nabyte 1586), Rozgarty (1588), Turza (1599) i Wymiary (1616). Z tych na Błotach urządzono z początku folwark, ale go wkrótce (1590) przeniesiono na Rybaki. Odtąd wszystkie te łąki użytkowane były tylko do wypasu i do produkcji siana; kopano tam rowy melioracyjne i sadzawki do pojenia bydła, a nic nie budowano. Zauważmy, że większość tych włości nabyto przed rokiem 1600, a więc w pierwszym dwudziestoleciu po odnowie klasztoru; zdaje się, że ponieważ tę odnowę zaczynano na ruinie, jedynym możliwym sposobem zdobycia środków utrzymania było nabyć z początku tereny jak najtańsze, zaniedbane łąki i chaszcze, płacąc ledwie po kilkaset złotych za każdy; doprowadzić je do stanu używalności i oprzeć gospodarstwo przynajmniej przez jakiś czas na hodowli bydła.

Z pozostałych nabytków pierwszym była Dąbrówka, folwark przylegający do klasztornego Mgoszcza i kupiony w roku 1599 od Cichowskich za 12000 zł. Obie te stosunkowo najdalsze włości, to jest Mgoszcz i Dąbrówka, bywały po kilka razy w krótkotrwałej arendzie. Około roku 1609 nabyto Czemlewo, a w każdym razie zaczęto tam gospodarować, budując stodołę i zajazd; samo kupno kronikarka najwyraźniej przeoczyła. Otóż Czemlewo leży na północny wschód od Janowa, z którym graniczy; a już w roku 1611 zakupiono sąsiadujące z nim Czarże. Właściwie to kupiono tylko jedną trzecią tej wsi, za 13000 zł, i zaczęto także od budowy zajazdu i karczmy. Wreszcie w roku 1613 zakupiono sąsiadujący z Janowem od zachodu Pień, również za 13000 zł. Te cztery wsie utworzyły kolejny teren zwarty. W roku 1618 kupiono nadto Brzozowo, za 7000; otóż ta wieś leży na południe od Osnowa, z którym graniczy, a na północny zachód od Małego Czystego, i w ten sposób powstał ciąg majątków klasztornych od Osnowa do Wielkiego Czystego, obejmujący nadto sąsiednie Zakrzewko, w którym gospodarka zaczyna się w roku 1618, po wycofaniu się Zygmunta Górskiego z roszczeń do tego majątku (1608). Taka bliskość ogromnie ułatwiała wszelkie transporty, a także zatrudnianie rzemieślników, na przykład cieśli lub lepiarzy, których często najmowano do pracy w dwu sąsiednich miejscowościach.

Jedyną włością klasztorną, która w znanym okresie pozostała w oddaleniu od innych, było Wałdowo, leżące na północny wschód od Chełmna, nabyte w roku 1610 za 4400 zł (razem z przysiółkiem zwanym Jarzębiniec, gdzie w roku 1611 osadzono zduna); ale i Wałdowo mieści się w owym okręgu o promieniu 20 km. Widać więc wyraźnie świadome dążenie do gospodarowania na włościach położonych możliwie blisko tak samego klasztoru, jak i siebie wzajemnie.

Co zastawano kupując nieruchomość

W dwóch tylko wypadkach mamy w kronice wyraźny, choć bardzo ogólny, inwentarz kupowanej włości. Pierwszym jest wieś Pień, nabyta w 1613 od Łukasza Elżanowskiego za 13000 zł. Było tam włók roli 60, boru 1 mila, dwór drewniany pod dachówką, browar, karczma, cegielnia, jezioro do łowienia ryb, na rzece wolny połów, 2 sadzawki. Co do mieszkańców, było tam rodzin chłopskich sześć, w tym czterech „ogrodników” (małorolnych) i dwóch „ratajów” (bezrolnych); „gburów” czyli kmieci siedzących każdy na całym łanie, nie było wcale. Zabudowania musiały być w dobrym stanie, skoro dopiero trzy lata później zaczęły się inwestycje, a to od budowy podwójnej chałupy (jak się zdaje, osadzono dwóch nowych ogrodników) oraz nowego pieca w cegielni. Jeszcze później karczowano nieużytki, rozbudowano dwór itd.

Drugie jest Brzozowo, folwark, kupiony od mieszczanina toruńskiego Krecza za 7000 zł w roku 1618. Było tam 7 włók roli i 1 łąka, mierzona na 8 wozów siana, nadto duży sad i ogrody; ale budynki folwarczne były w tak żałosnym stanie, że je trzeba było stawiać od nowa, zaczynając od dwóch szop dla bydła.

We wszystkich innych wypadkach musimy się domyślać stanu włości ze spisu robót, które tam podjęto, i z wysokości wkładanych w to sum pieniędzy. I tak w Dąbrówce, zaraz w następnym roku po nabyciu trzeba było zbudować i dwór, i wszystkie zabudowania folwarczne od nowa; sam dwór po dwóch latach (czyżby pożar?) trzeba było budować ponownie. Może dla zwrotu kosztów puszczono tę wieś następnie w roczną arendę. W Czemlewie natomiast (1609) pierwszą inwestycją były nowa, dodatkowa stodoła i karczma, co pozwala sądzić, że budynki tak mieszkalne, jak i gospodarcze były w dobrym stanie.

Ludność

Spisów ludności niestety nie mamy. Jest jednak dość danych, żeby się zorientować w różnicach w tej kwestii między poszczególnymi majątkami. Poddani są bowiem w kronice klasztornej wspominani (choć rzadko imiennie) głównie w dwóch wypadkach: bądź jeśli zostali zatrudnieni jako rzemieślnicy, bądź też jeśli to dla nich wykonano jakąś robotę (np. budowę) lub zakup. W tym pierwszym wypadku jednak nie ma na ogół pewności, czy dany cieśla lub lepiarz mieszkał w tym akurat majątku, w którym go zatrudniono, mógł przecież mieszkać w sąsiednim; czasem bowiem znajdujemy zapłatę daną jednemu rzemieślnikowi za prace wykonane w dwóch sąsiednich włościach.

I tak w Czarżu znajdujemy wzmiankę o jednym tylko ogrodniku, któremu w roku 1613 zbudowano chałupę; zapewne było tam przynajmniej kilku, a nadto, skoro zbudowano karczmę i zajazd, osadzono na pewno karczmarza i parobków stajennych. W Czemlewie również był karczmarz (skoro zbudowano karczmę), młynarz (skoro zbudowano młyn wodny; wg nieco późniejszego zapisku młynarz nazywał się Jędrzej) i piwowar (skoro czytamy o browarze, który w roku 1615 arendowano niejakiemu Abrahamowi, zapewne Żydowi). Nadto, skoro w 1616 zbudowano owczarnię, musiał być i owczarz; z tego samego roku jest wzmianka o budowie dwóch chałup dla ogrodników, może nowo osadzonych. W Czystem słychać o trzech młynach (wiatrak, młyn wodny w parowie i młyn koński, głównie do słodów), więc musiało być aż trzech młynarzy. Gburów musiało być przynajmniej kilku, ale dowiadujemy się o nich tylko, że spasali plebańskie pole, aż je trzeba było przenieść z daleka od wygonu (1591). Ogrodników było przynajmniej czterech, gdyż dla tylu porobiono w 1614 nowe gliniane piece. Tak w Małym, jak i w Wielkim Czystem znajdowały się folwarki: w Wielkim była nadto bardzo już stara wieś, w Małym brak jej śladów. W Dąbrówce mamy wiadomość o dworskiej czeladzi (skoro we dworze była izba czeladna) i o dwóch ogrodnikach, może nowo osadzonych, którym w 1611 zbudowano chaty. W Grabowie jest piwowar (browar wspomniany już 1600), a w 1606 zjawia się chmielarz do nowo założonego chmielnika; wspomniana jest czeladź, dla której w 1610 buduje się spory dom, i tracze, chyba miejscowi; w 1613 jakiś Mateusz Dziedzicki zarabia 63 zł na sypaniu tamy, a trzem ogrodnikom buduje się chaty; w 1616 we wsi buduje się chatę kolejnemu ogrodnikowi, a w lesie przewoźnikowi (bo jak się okazuje, działał osobny „przewóz grabowski”); nadto wspomniana jest „koniarnia dla stada” (więc i koniuchy) oraz miejscowi rybacy (w liczbie mnogiej, ale nie wiadomo, ilu). O gburach nie słychać tu zupełnie.

Sprawa Janowa jest nieco skomplikowana. Jak już wiemy, wszystkich tamtejszych gburów, w liczbie sześciu, w 1592 przeniesiono do Ostaszewka, zostawiając tylko sołtysa, kilku ogrodników i komorników; tego sołtysa zresztą w 1599 skupiono i na jego ziemi założono folwark, dodając nieco przekopanej „nowiny”. Jest to jedyny w kronice przypadek, że na wykupionym sołectwie powstaje folwark; nie obejmuje on zresztą opuszczonych przez owych sześciu kmieci terenów, bo już w 1602 czytamy, że gburom (ilu?) kupiono konie, a dalej: poddanym woły robocze. Kolejnego gbura osadzono w 1615, budując mu dom (izba, sień, komora itd.), i zaraz też drugi dla „pogorzałego Mroza”. Poza tym w 1611 zbudowano młyn wodny i browar, więc i tu zjawia się ta wiejska „warstwa wyższa”, za jaką liczył się młynarz i piwowar.

W Jarzębińcu koło Wałdowa znajdujemy zduna (4), osadzonego w 1611. We Mgoszczu wprawdzie wykupiono sołectwo (1604), ale na jego terenie osadzono dwóch gburów. Tamże jeszcze w 1590 „osadzono poddanego, który spustoszał”, więc widocznie wszystko trzeba mu było sprawić od nowa; w 1610 zbudowano domy dwóm poddanym, a w 1618 zbudowano gburowi dom, szopę i stajenkę; wszystko to prawdopodobnie osadnicy nowi, o starych poza tym jednym „spustoszałym” nie ma tu wiadomości.

W Osnowie od roku 1589 był wiatrak i przy nim młynarz, któremu specjalnie wykarczowano „sztukę nowiny” pod ogród. W 1610 zbudowano i drugi wiatrak. Był też karczmarz, o którym słyszymy dopiero w 1615, ale musiał tam mieszkać już wcześniej, gdyż jest to remont karczmy, nie budowa. Kiedy w 1603 dwie rodziny kmiece wymarły na zarazę, na ich morgach założono folwark, może dlatego, że inni baliby się tam osiąść. W następnych latach wciąż czytamy o gburach, którym budowano lub przestawiano szopy, domy i stodoły; musiało tam być co najmniej czterech lub pięciu gburów, a byli także ogrodnicy, wspomniani w liczbie mnogiej, kiedy im w 1615 remontowano stare piece lub budowano nowe: i tych więc przynajmniej czterech. Jest to najwyraźniej jedna z najludniejszych wsi w dobrach klasztornych, w kontraście do Ostrowu Krostkowskiego, na którym znajdujemy jedynie gajowego (1616). Ostrów natomiast Papowski miał swoich mieszkańców: przynajmniej jednego rybaka i praczkę (1615), kilku też innych (może pastuchów i stróży), którym budowano i remontowano chałupy, a jest nawet wzmianka o „ostrowskiej karczmie” (1615).

W Pniu, kiedy go kupiono (1613), gburów nie było wcale, ogrodników było czterech, a ratajów dwóch. W ciągu pięciu znanych nam lat ten stan się chyba nie zmienia; buduje się wprawdzie i remontuje kilka chałup, ale nie ma wyraźnego śladu osadzania nowych poddanych. W dodatku jedna z tych chałup jest podwójna, dwie rodziny pod jednym dachem, co sugeruje raczej stałych pracowników najemnych niż gospodarzy. Jak wiadomo, w tej wsi działała cegielnia, i to ona chyba bardziej niż rolnictwo była tam źródłem dochodu i utrzymania. Jeśli w okolicy obfitowała glina, to gleba nie mogła być żyzna. Wypalano tam też wapno, do czego w 1616 zbudowano nowy piec. Mało które siedziby ludzkie aż tak, jak stare, wielowiekowe klasztory, potrzebują ciągle materiałów budowlanych: wiecznie tam albo remont, albo przebudowa, rozbudowa, dobudowa… Stąd też klasztory ówczesne dążyły bardzo wyraźnie do posiadania w swoich włościach wytwórni takich materiałów: czego się z tej produkcji nie zużyło na bieżąco, to zawsze można było sprzedać.

Na obszarze łąk zwanych Rozgarty nie mieszkał chyba nikt, podobnie jak na Turzy i na Wymiarach. W Rutkach osadzono w 1598 trzech nowych poddanych. W 1614 było tam co najmniej czterech gburów, gdyż tylu ich „pogorzało” i tyleż zbudowano nowych chałup. Są nawet opisane: każda ma sień z wystawą (gankiem), izbę i komory, ale niestety nie dowiadujemy się, jaki procent wsi ogarnął ten pożar i ilu mieszkańców (jeśli ktokolwiek) było tam ponad tych czterech. W Rybakach, określanych czasem przez kronikarkę krótko „na dole”, znajdujemy ogrodników i praczkę; jest też wzmianka o nowej „sieci z narządami” (1589), ale tylko ta wzmianka jest śladem rybaków, od których osada została nazwana. Dość wcześnie (1590) założono tam także folwark, więc musiała być jakaś czeladź; do większych akcji stawali zapewne miejscowi ogrodnicy. W Wałdowie z kolei słyszymy tylko o gburach, którym wciąż budowano to domy, to stodoły; w 1611, zaraz po zakupieniu wsi, osadzono tam aż czterech nowych, w sumie mogło ich być dziesięciu; jeden nazywał się Chmiel (1612). Wreszcie w Zakrzewku Małym w 1618 zbudowano dom kowalowi i wiadomo, że stał „we wsi”, ale nie jest nigdzie podane, z ilu chat ta wieś się składała.

W całej włości klasztornej swoistą rolę grają „olendrzy”; są osiadli, chociaż najczęściej nie wiadomo, gdzie; zjawiają się jako najemcy łąk i młynów, ale głównie jako specjaliści od melioracji łąk i regulacji wszelkich ciągów wodnych. Spośród miejscowych zatrudnianych rzemieślników najczęściej spotykamy cieśli i kopaczy: budownictwo było niemal wyłącznie drewniane, tyle że jeśli budynek był mieszkalny, zaraz za cieślą zjawiał się lepiarz, który zalepiał gliną szpary między belkami i konstruował piece. Kopacze byli niezbędni przy melioracji łąk, ale i niemal w każdym majątku, a już najbardziej w nadrzecznych (jak Grabowo i Pień) potrzebne było zarówno kopanie rowów i sadzawek, jak sypanie tam. Rzadziej spotykamy murarzy, a to na ogół wtedy, kiedy komin stawiano wprawdzie murowany, ale budynek drewniany. Dość częste są wzmianki o rybakach, których zresztą zatrudniano także do czyszczenia zarosłych i zaszlamionych jeziorek i stawów. Raz nawet (w 1616 w Grabowie) zatrudniono do tego rybaków z Gdańska, może wędrujących w poszukiwaniu zarobku. Dwa razy spotykamy praczkę, w 1606 na Rybakach i w 1616 na Ostrowie Papowskim; wyraźnie też powiedziano w wypadku tej pierwszej, że jest to praczka klasztorna. Ponieważ skądinąd wiadomo, że zakonnice w tych latach same prały własną odzież w klauzurze, zapewne ta świecka praczka obsługiwała dom księży, dom gościnny, dom wdów rezydentek, wszelką czeladź… Ówczesna metoda prania polegała na zamaczaniu tkanin w ługu sporządzonym z popiołu drzewnego i wybijaniu z nich tego ługu następnie w bieżącej wodzie, wraz z brudem; mógł do tego wystarczyć i strumyk czy inny podobny ciąg wodny, ale umieszczenie pralni nad samą Wisłą było niewątpliwie sensowne.

Inwestycje

Tak więc klasztor chełmiński w roku 1618 (przypomnijmy: był to rok, w którym eksport polskiego zboża przez Gdańsk sięgnął swojego szczytu, a więc czas szczególnie przychylnej koniunktury ekonomicznej) gospodarował na dwudziestu dwóch majątkach o różnej wielkości i profilu gospodarczym. Folwarków było tam siedem, w tym pięć obok wsi, dwa zamiast niej; cegielnia jedna, terenów hodowlanych aż sześć. W czasie, z którego mamy coroczne sprawozdania gospodarcze (czyli od 1599), ta hodowla nie jest już wprawdzie główną podstawą utrzymania klasztoru, ale jednak sprzedaż owiec i bydła, skór i wełny, razem wziąwszy, stanowi w dochodzie sporą pozycję; w pierwszym zapisanym roku wynosiła 358 zł, gdy dań od poddanych tylko 158.

W tych corocznych sprawozdaniach możemy śledzić m.in. inwestycje wkładane we włości. Wybierzmy dwie daty kontrolne, 1600 i 1615. W roku 1600 główny wysiłek włożono w zagospodarowanie nowo nabytej, a znajdującej się w ruinie Dąbrówki: zbudowano tam dwór i wszystkie budynki folwarczne, do ogrodzenia włącznie. Także jednak w Czystem postawiono nową stajnię, rozbudowano spichrz i stodoły i wykopano dwie sadzawki; a w Grabowie rozebrano stary browar i postawiono nowy. Ile to wszystko kosztowało, nie sposób obliczyć, gdyż sumariusz rozchodu zapisany jest w sposób zrozumiały tylko dla ówczesnego pokolenia. Są tam bowiem aż trzy pozycje, pod które można by przynajmniej część tych wydatków zaliczyć: „na budowanie f. 259”, „na rzemieślniki f. 832” i „na rozmaite potrzeby f. 6465”(5). W dodatku pozycja „na rzemieślniki” obejmuje przecież nie tylko owych cieśli, lepiarzy i kopaczy, którzy we wspomnianych trzech włościach byli tego roku potrzebni, ale także malarza, który równocześnie pracował w klasztorze, i wszelkich ślusarzy, szewców itd. (nie zapominając o praczce), z których usług na co dzień korzystano. Zupełnie też nie wiadomo, co piszące rozumiały pod nazwą „rozmaite potrzeby”. Na te potrzeby wyszła przeszło połowa rocznego rozchodu (który w całości wyniósł 10356 zł); wprawdzie nazwa „rozmaite potrzeby” zjawia się też nieco dalej w rozchodzie produkcji rolnej, i tam oznacza ona wszelkie rodzaje ziarna, od żyta aż do tatarki – ale tutaj musiała zostać użyta w innym sensie, skoro przecież zboże klasztor sprzedawał, a nie kupował. Terminologia więc jest niejasna, przynajmniej dla dzisiejszego czytelnika, i podział nieostry. Jest to zresztą częste zjawisko w dopiero się wówczas zaczynającej księgowości klasztornej.

Pod rokiem 1615 znajdujemy zapis inwestycji w ośmiu majątkach, nie są to jednak na ogół wysokie sumy. W Czystem lepiarz dostał 8 zł za zbudowanie czterech nowych pieców ogrodnikom i polepienie szpar w stodole i owczarni. W Grabowie remontowano dach dworski, za co murarz dostał 11 zł i zbudowano nowy piec ozdowny, płacąc lepiarzowi 3 zł; także 3 zł dostał cieśla za płot wokół dworu, a najwięcej zarobili kopacze: 43 zł od tamy na łęgu i 83 zł od „wyprawowania” jeziora. Razem 151 zł. W Janowie zbudowano dwie chaty, jedną nowemu gburowi, drugą staremu pogorzałemu, za co wszystko cieśla i lepiarz wzięli razem 25 zł. W Osnowie murarz dostał 3 zł za drobny remont we dworze, kopacz 23 zł za kopanie nowej sadzawki i czyszczenie starej, co daje zapisanego wydatku zł 26; natomiast budowę nowych pieców dla ogrodników i jakiś remont karczmy zapisano bez podania kosztów. Kosztów znanych jest tu więc na 52 zł. Na Ostrowie Papowskim, gdzie latem bydło się pasło, cieśla zarobił w sumie 22 zł od budowy jednej chaty i szopy dla bydła, remontu drugiej chaty i karczmy; lepiarz 21 zł od polepiania tychże i od różnych drobnych napraw, co razem daje 43 zł. We Pniu rozbudowano i remontowano dwór, wyraźnie przeznaczony na schronienie dla zakonnic na czas zarazy (budowa kaplicy); cieśla, murarz i lepiarz dostali razem 47 zł. Na Rozgartach kopano i czyszczono rowy, w sumie za 28 zł. I wreszcie w Rybakach kopacz i lepiarz za drobne prace zarobili razem 16 zł. W sumie więc tego roku wydano na inwestycje 370 zł, a jeśli dodać te nie wycenione, to może 390, nie więcej na pewno niż 400. Próżno próbować identyfikować tę sumę z jakimś konkretnym rodzajem wydatków w kronice. Całość rozchodu wynosiła w tym roku 7343 zł, a więc nie uwzględniono najwyraźniej sumy 15000 zł, którą wtedy wydano jako kolejną ratę na zakup Łąkiego. Tak kronikarka, jak i dostarczająca jej danych podprzeorysza musiały zapewne spędzić bardzo wiele czasu na spisywaniu i przepisywaniu tego wszystkiego, nie mówiąc już o liczeniu, ale efekt jest niewspółmierny do wysiłku: trudno byłoby robić to bardziej chaotycznie i niefachowo.

Zdaje się, że dopiero pod koniec zachowanej kroniki autorki jej poczuły się w tej sprawie trochę pewniej, zaczynają bowiem od roku 1617 podliczać nie tylko dochód i rozchód pieniędzy i produktów, ale także urodzaj w folwarkach (6). To mogło się im wydawać tak proste, jak karbowanie na kiju. Zaczyna się to tak:

Urodzaj zboża w folwarkach. A naprzód w Grabowie. Żyta urodziło się kop 293 i pół i mendel 1. Namłócono z tego łasztów 21 i ćwierten 26. Wymłocku z osobna łasztów 2 i ćwierten 35. W Czystem urodziło się kop żyta 486… I tak dalej przez pięć folwarków (dwa pozostałe może były akurat w arendzie), przy czym za każdym razem jest przy omłocie właściwym także mniejszy omłot osobny, co znowu zrozumiałe tylko dla ówczesnych gospodyń. Dalej jeszcze ciągnie się dochód żyta z młynów (już omłóconego oczywiście), ze zwróconych pożyczek, z dani od gburów (około 10 łasztów) – i wreszcie zeszłoroczna nadwyżka: 11 łasztów. Suma wszystkiego dochodu żyta 126 łasztów. Na sprzedaż poszło z tego nieco ponad połowę, bo 68 łasztów; kronikarka wylicza następnie, co z tego dano na siewy, co do chleba, do słodów, na różne wynagrodzenia czy daniny (w tym Ickowi od uczenia chłopca, ale nie wiadomo, czego się chłopiec uczył) – i kończy: Suma rozchodu żyta łasztów 128… Zostało na rok Pański 1618 żyta łaszt 1. Ze 126 rozchodowano 128 i jeszcze 1 pozostał? Swoista arytmetyka.

Po życie następuje pszenica, jęczmień, owies, jarka, groch, tatarka, proso, siemię lniane i konopne. Zapisy są znowu pogmatwane, np. 11 łasztów jęczmienia dokupiono, ale je policzono pod przychód. W sumie, te sprawozdania gospodarcze podają sporo luźnych informacji historycznych i obyczajowych (gdyby nie krótkość okresu, z którego mamy te dane, można by nawet spróbować pisać historię poszczególnych wsi), ale nie mogą być traktowane jako źródło ścisłych wiadomości o finansach.

Bilans roczny

W Regule reformowanej, po rozdziale trzydziestym drugim, umieszczona jest instrukcja dla prowadzących gospodarstwo klasztorne. Czytamy tam, że comiesięczne zapisy dochodu i rozchodu powinny trafiać do rąk siostry, która robi z nich sprawozdania roczne. Te sprawozdania mają być ułożone tematycznie, należy więc sumować z całego roku i ze wszystkich włości dochody według ich źródła i rozchody według ich celu. Podano osiem rodzajów dochodu: z gumna, z browarów, z bydła, z młynów, z ogrodów, z jałmużny, a wreszcie posagi nowicjuszek i opłaty od uczennic. W praktyce kronikarka robiła jednak zapis bardziej szczegółowy, nie wiedząc może, pod który rodzaj dochodu należałoby podciągnąć sprzedaż pierza albo „mleczna” (nabiału), czy też wypas świń sąsiada w klasztornej dąbrowie; nie mówiąc już o dochodach z dzierżawy majątków albo z procentujących kapitałów, o których w spisie przychodu na ogół wzmianki nie ma, choć zapisane są w narracyjnych partiach kroniki. Podano też aż dwanaście działów rozchodu, a to: na kościół, na księgi, na budowanie, na rzemieślniki, na żywność, na odzienie, na chore siostry, na procesy i akta prawne, na kapłanów, na jałmużnę, na czeladź i wreszcie na „sprzęt domowy i rozmaite potrzeby”. Tu znowu podział bywa nieostry i jest niepełny. Nieostry, bo skoro na przykład do budowy potrzebni są cieśle i lepiarze, jak graniczą ze sobą wydatki „na budowanie” i „na rzemieślniki”? A niepełny, bo brak jakiegoś działu, w którym by zapisać należało tak zakup nowych włości, jak wszelkie wydatki poniesione dla nowych fundacji; i w dodatku kronikarka obok działu „na rozmaite potrzeby” wprowadza dział „na potrzeby do pożytku należące”, i okazuje się, że to jest niemal co roku jeden z największych wydatków. Można próbować identyfikować go ze znanymi z narracyjnych partii kroniki dużymi transakcjami, na przykład w roku 1618 ulokowano na procent sumę 11500 zł z przeznaczeniem na toruńskie seminarium; temuż seminarium kupiono dom za 2000, spłacono 4300 zł Łąckim za Łąkie (darowane już Bysławkowi) i zakupiono za 7000 folwark Brzozowo. To wszystko jednak wynosi razem 24800 zł (budowa kaplicy w Lubawie zanotowana została bez podania wydatku) – a na owe „potrzeby do pożytku należące” wyszło tylko 11253. W dodatku wedle zanotowanego przez kronikarkę zestawienia, roczny dochód wyniósł wtedy 20633 zł, a rozchód 26791, co najwyraźniej nie obejmuje w ogóle tych największych wydatków. Albo może tylko niektóre z nich – ale które i dlaczego? Tych nie włączonych do bilansu wydatków nikt nie usiłował zataić, skoro pisano o nich wyraźnie w kronice; jedynym więc wytłumaczeniem jest kompletny brak sztuki księgowości. Piszące nie ogarniały po prostu tematu i nie potrafiły go w całości opracować.

Na domiar trudności bilans roczny (który jest wedle kroniki ujemny w ośmiu wypadkach, dodatni w pozostałych dwunastu) jest za każdym niemal razem podawany tak, jakby go zaczynano od zera; nie ma wzmianki o nadwyżce czy niedoborze z roku poprzedniego. Pod rokiem 1613 kronikarka wprawdzie wspomina, że z roku przeszłego zostało 213 zł (7), ale ta wzmianka niewiele nam mówi, bo jeśli porównać jej własny zapis z 1612 (dochód 9504, rozchód 7867) to rzeczona nadwyżka okazuje się o wiele większa: 1637 zł. Raz jeszcze trzeba stwierdzić, że mozolnie sporządzane notatki gospodarcze klasztoru stanowią cenne źródło faktograficzne, ale zupełnie się nie nadają do badania strony finansowej.

Kiedy za czasów biskupa chełmińskiego Kazimierza Józefa Kowalskiego wznowiono proces beatyfikacyjny Magdaleny Mortęskiej, to jest w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku – ktoś, może ówczesny advocatus diaboli, uznał to za podejrzane, że ks. Szołdrski, wydając Kronikę Chełmińską drukiem, pominął większość jej partii rachunkowych. Może w ten sposób chciał zataić jakieś widoczne w tych partiach malwersacje? Polecono mi wtedy przepisać pominięty tekst, aby mógł zostać przekazany badaczom z komisji beatyfikacyjnej. Zrobiłam to, zachowując dla siebie kopię, z której dzisiaj korzystam. Malwersacji tam żadnych nie widać, widać natomiast pracowitą gospodarkę, umiejętnie i sensownie prowadzoną – oraz równie pracowitą, ale bardzo nieumiejętną i nieudaną, księgowość.

Małgorzata Borkowska OSB


Przypisy:

(1) Kronika benedyktynek chełmińskich (KBC), s. 31.
(2) KBC, s. 31. W dalszym ciągu nie będę tu podawać lokalizacji tych informacji, które można znaleźć w druku pod stosowną datą; natomiast powołując się na tekst dostępny tylko w rękopisie Kroniki, podam stronę.
(3) Była to kępa niemal naprzeciwko Chełmna; dziś złączona z lewym brzegiem rzeki, zachowuje jednak nazwę „Ostrów Popowski”.
(4) To jest prawdopodobnie garncarza, gdyż specjalistów od budowania pieców kronikarka zalicza do „lepiarzy”.
(5) KBC rkps, s. 138. Pomijam tu grosze (których na każdy floren czyli złoty liczono 30).
(6) KBC rkps, s. 400nn.
(7) KBC rkps, s. 330.


Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.