Z okazji Roku Życia Konsekrowanego w numerze 13/2015 czasopisma „Pielgrzym”, wydawanym w Pelplinie ukazał się artykuł Anny Gniewkowskiej-Gracz o naszym klasztorze. Poniżej publikujemy cały artykuł.

W naszym społeczeństwie nastała moda na nieustanny brak czasu, na życie w ciągłym biegu. Współczesnego człowieka pochłoniętego troską o sprawy doczesne coraz bardziej fascynuje świat zamknięty za klasztorną bramą. Szuka tam spokoju i wytchnienia. Tam próbuje na nowo zbudować filary swojego życia, odnaleźć siebie i Boga.

Przechodząc przez czarną furtkę trafiam na niewielki dziedziniec. Wypatruję drzwi z medalikiem św. Benedykta. Krótkie naciśnięcie dzwonka i w progu Opactwa Zwiastowania Pana w Żarnowcu pojawia się uśmiechnięta siostra Weronika, która opiekuje się gośćmi, prowadzi sekretariat i dba o klasztorną kronikę. W ślad za moją przewodniczką podążam korytarzem docierając do niewielkiego, przytulnego refektarza. Dowiaduję się, że znajdujemy się w części klasztornej przeznaczonej dla gości, bo do pozostałych pomieszczeń ludzie z zewnątrz nie mają wstępu.
Po chwili pojawia się przełożona klasztoru, matka Faustyna w towarzystwie pięciu sióstr. Wymieniamy uściski, jakbyśmy znały się od lat. „Gość w dom, Bóg w dom” – to staropolskie przysłowie w żarnowieckim klasztorze nabiera szczególnej wymowy, bo wpisuje się w naukę założyciela św. Benedykta, aby w każdym przychodzącym człowieku widzieć Chrystusa.

Dar powołania

– W naszym klasztorze przebywa 21 sióstr i jest to obecnie największa wspólnota benedyktynek spośród dziewięciu istniejących w Polsce – podkreśla żarnowiecka ksieni. – Ile sióstr, tyle darów powołania – tłumaczy ubiegając moje pytanie. – Pan Bóg prowadzi człowieka pod konkretne drzwi dając mu poznać, że to właśnie jest jego miejsce. Nie potrzeba do tego marketingu, ale modlitwy. Każdego dnia modlimy się więc o nowe powołania zakonne. Warunki lokalowe pozwalają na powiększenie żarnowieckiej wspólnoty. Mogłybyśmy przyjąć jeszcze kilka, może kilkanaście sióstr -mówi matka Faustyna.

Nim jednak dziewczyna stanie się mniszką, czeka ją kilkuetapowa formacja. Siostra Scholastyka, jako najmłodsza w opactwie, ma tę drogę jeszcze świeżo w pamięci.

– Formacja, trwająca od chwili wstąpienia do klasztoru aż do złożenia profesji uroczystej, jest czasem rozeznawania swojego powołania. Ten okres trwa zazwyczaj 6 lat i obejmuje trzy etapy. Postulat to czas bliższego zapoznania się z życiem wspólnoty i utwierdzania się w powołaniu. Dwuletni nowicjat rozpoczyna się obrzędem obłóczyn i nadaniem imienia zakonnego, które wybiera mistrzyni nowicjatu lub matka przełożona. Pierwszy rok to tzw. rok kanoniczny, podczas którego siostra ma więcej okazji do modlitwy, ćwiczenia się w cnocie ubóstwa, nie widuje się z gośćmi, znacznie ogranicza kontakt z rodziną. W drugim roku nowicjuszka bierze aktywniejszy udział w życiu i pracach wspólnoty. Po ukończeniu dwuletniego nowicjatu następuje profesja czasowa poprzez złożenie przez siostrę ślubów: stałości, nawrócenia obyczajów i posłuszeństwa – opowiada siostra Scholastyka. – Profeska czasowa otrzymuje habit, biały welon oraz Regułę i Konstytucje.

Profesję czasową składa się na rok i odnawia się przez co najmniej trzy lata. Jeżeli siostra jest już dostatecznie przygotowana, po 3-6 latach następuje profesja wieczysta, którą symbolizuje czarny welon. Uroczysta msza św. może być połączona z Konsekracją Dziewic, czego znakiem jest obrączka „Chrystus mnie poślubia”.

Za klasztorną bramą

Benedyktyńska duchowość oparta jest na Regule św. Benedykta, który w 527 r. założył klasztor na Monte Cassino. Wskazania zawarte w jej 73 rozdziałach stały się normą życia dla wielu pokoleń mnichów i mniszek. Reguła rozpoczyna się słowem „obsculta!” – „słuchaj!”. To niesłychanie wymowna i ważna dziś dla nas wskazówka, gdy pomimo coraz doskonalszych narzędzi komunikacji jeden drugiego nie potrafi wysłuchać do końca.

Harmonia i pokój – te dwa słowa są kwintesencją benedyktyńskiej duchowości. Modlitwa zaś stanowi sens całego monastycznego życia. Liturgia Godzin wraz z lekturą Pisma Świętego porządkuje i wyznacza rytm każdego kolejnego dnia. Dzięki temu za klasztorną bramą życie płynie inaczej, jakby bardziej świadomie. Tu komunikacja obywa się bez elektroniki, bez nadmiaru słów, bo sporą część dnia mniszki spędzają w milczeniu.

Proszę więc matkę Faustynę o radę, jak zwolnić tempo naszego życia, kiedy brakuje czasu na szereg aktywności, brakuje go dla innych, dla Boga, dla siebie… Odpowiada prosto:

– Jedno z końcowych zdań Reguły św. Benedykta brzmi: „Niechaj nic nigdy nie będzie ważniejsze od Chrystusa”. Jan Paweł II powiedział podobnie: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu – wszystko jest na swoim miejscu”.

Pomnażanie talentów

– Każda siostra „przynosi” ze sobą do klasztoru całe bogactwo swej osobowości, uzdolnień, umiejętności i talentów. W odpowiednim czasie są one rozwijane i wykorzystywane tak, aby – zgodnie z zaleceniem św. Benedykta – „we wszystkim był Bóg uwielbiony” – mówi matka przełożona.

Dzięki licznym talentom sióstr w żarnowieckim opactwie życie toczy się jak w rodzinie, w której każdy robi to, co potrafi najlepiej. Siostra Rafaela jest organistką, prowadzi chór, szefuje w kuchni i zaraża innych pogodą ducha. Za bibliotekę i zakonne archiwum odpowiada siostra Hieronima. Swoje zdolności artystyczne siostra Scholastyka wykorzystuje pisząc ikony. Prócz tego pracuje w zakrystii i – jako doskonały kierowca – załatwia najpilniejsze sprawy poza klasztorem. Siostra Imelda jest tu najstarsza, choć jej pełna dobroci i łagodności twarz zdaje się przeczyć metryce. Przebywa w Żarnowcu od 1957 r. Porusza się z trudem, jednak nadal chce być pomocna, choćby w drobnych pracach.

– Mieszkamy na wsi i mamy gospodarstwo rolne. Hodujemy krowy i świnki. Uprawiamy łąki, pole, ogród, sad. Sadzimy ziemniaki, zboże, warzywa, kwiaty. Jest przy tym dużo pracy, ale warto, bo dzięki temu mamy zdrową żywność – argumentują moje rozmówczynie. – Nasze zadania w ciągu dnia, poza modlitwą, to przede wszystkim zwykłe zajęcia domowe: sprzątanie, gotowanie, pranie, a także opieka i posługa przyjeżdżającym gościom. Jak tylko czas pozwala zajmujemy się pracami artystycznymi, m.in. haftowaniem czy frywolitką.

Zdziwiłby się ktoś zakładając, iż klasztorne życie to nieustanna pokuta. Mniszkom nieobcy jest śmiech i zabawa, choćby podczas obchodzonych wspólnie imienin, jubileuszy, dni otwartych klasztoru. Takie relacje również budują wspólnotę. Podobnie jak troska o materialne potrzeby i utrzymanie klasztoru. W tym roku przeprowadzony zostanie remont dachu wysokiej części zespołu klasztornego. 70 proc. potrzebnych na ten cel środków przyznało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Z cysterskim rodowodem

Początki klasztoru żarnowieckiego sięgają roku 1240, kiedy to cystersi oliwscy zrobili fundację dla mniszek. Budowę murowanego kompleksu klasztornego i kościoła rozpoczęto w II poł. XIII w. W 1589 r. klasztor osłabiony wpływami reformacji został przekazany siostrom benedyktynkom przysłanym przez matkę Magdalenę Mortęską z Chełmna. Wspólnota rozwijała się. Siostry prowadziły także szkołę dla dziewcząt i słynną na całe Pomorze pracownię haftu. Z tego też czasu pochodzi barokowy wystrój kościoła fundowany przez kolejne ksienie tego klasztoru.
Po rozbiorach w 1834 r. nastąpiła kasata klasztoru.

Rząd zakazał przyjmowania kandydatek do nowicjatu, wyboru ksieni oraz odebrał osobowość prawną i cały majątek. Siostrom pozwolono pozostać na miejscu aż do śmierci. Ostatnia mniszka zmarła w klasztorze w 1866r. Potem opiekę nad kościołem przejęła parafia, a część pięter klasztoru rozebrano.

W 1946 r. klasztor objęła część wspólnoty benedyktynek z Wilna. Tutaj zaczęły znowu żyć swoim charyzmatem.
W 1990 r. rozpoczęto prace adaptacyjne strychu na nową kaplicę, która 6 lat później została poświęcona. Miejsce to umożliwia gościom uczestnictwo w modlitwach mniszek.