Tekst ukazał się w kwartalniku WIĘŹ 1 (555) 2005, jak również jest częścią rozdziału Antyintelektualizm w książce Oślica Balaama.

Wśród projektów preambuły do traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej wiele rozgłosu zyskał autorski projekt Valéry’ego Giscarda d’Estaing, który powoływał się, z pominięciem kilkunastu wieków myśli chrześcijańskiej, na osiemnastowieczne korzenie kultury naszego kontynentu, mianowicie na Oświecenie, którego – według projektodawcy – jesteśmy dziedzicami.

Jest w tym pewna racja, ale taka, która nam specjalnego zaszczytu nie przynosi. Podstawą bowiem myśli (a więc i dziedzictwa) Oświecenia jest pewien błąd terminologiczny, dotyczący znaczenia słowa „rozum”; i właśnie ten błąd do dziś pokutuje w naszej świadomości. Ludzie Oświecenia zapomnieli mianowicie, że rozum jest to władza poznawcza człowieka, mająca zbierać i systematyzować otrzymane informacje, a więc po prostu narzędzie; a zaczęli uważać rozum za jakieś niby zewnętrzne źródło wiedzy, jakiś jakby zbiór twierdzeń, który człowiek powinien przyjąć.

Z początku wydaje się, że to drobna różnica, bez znaczenia, ale popatrzmy na skutki, jeśli się traktuje rozum jako władzę poznawczą człowieka, to natychmiast widzimy, że obszar naszego poznania będzie zależał od tego, skąd bierzemy dane, które rozum ma wchłonąć i usystematyzować. Mniej więcej tak, jak dzisiaj komputer „wie” to tylko, co mu się wgra albo wpisze. Najogólniej biorąc, rozum, któremu się dostarczy samych tylko danych płynących z poznania rzeczy doczesnych, choćby wysublimowanego, aż po najbardziej skomplikowane naukowe eksperymenty, będzie wiedział to tylko, co z takiego poznania wywnioskować można, bo mu nic innego nie wgrano; i to jest niewiara. Natomiast rozum, który obok danych zmysłowych przyjmie także dane płynące z Objawienia, będzie miał obok wiedzy przyrodniczej także znajomość Boga, i to jest wiara.

Jedno z drugim doskonale w nim może współistnieć, tak samo jak wewnątrz wiedzy doczesnej może współistnieć wiedza humanistyczna z techniczną. Inaczej mówiąc, zarówno wiara, jak i niewiara są dwiema możliwymi postawami rozumu właśnie, a zależą od tego, ile i jakich danych rozum przyjął (słowo „wiara” może oczywiście także oznaczać łaskę, która wspomaga nasz rozum, by przyjął Objawienie; ale to jest inna rzeczywistość, nadprzyrodzone działanie Boże, skutkiem zaś takiego działania jest w nas właśnie wiara w znaczeniu psychologicznym, o której tutaj mówimy).

Ludzie tworzący Oświecenie uznali jednak rozum nie za narzędzie poznania, tylko za jego osobne źródło. Za drugie tak samo osobne źródło, nie zaś za postawę rozumu przyjmującego Objawienie Boże, uznali wiarę. Założyli przy tym z góry, że jedno z drugim jest sprzeczne. Ich zdaniem, jeżeli coś „mówi wiara”, to na pewno jest to sprzeczne z rozumem i odwrotnie; a sam człowiek jest nie użytkownikiem rozumu zdolnego do postawy wiary, ale jakąś trzecią postacią tego dramatu i powinien wybrać, której z tamtych dwóch rzeczywistości zaufa. To jest mniej więcej równie sensowne, jakby powiedzieć, że komputer jest niezależnym źródłem poznania. Błąd ten byłby niemożliwy, gdyby ludzie Oświecenia znali dzieła średniowiecznych logików i teologów, ale oni właśnie tymi dziełami gardzili, a słowo „scholastyka” było dla nich synonimem ciemnoty i pustosłowia. A bez logicznego myślenia nawet głupie zdanie jasno sformułować trudno, nie tylko mądre.

Tę właśnie postawę i ten błąd wbijano, niestety, w głowy wielu kolejnym pokoleniom, i to bardzo skutecznie. Pod wpływem takiej nauki ludzie, którzy uważali, że w życiu się bez rozumu nie obejdą, automatycznie odchodzili od chrześcijaństwa, bo przecież wiedzieli, że wiara z rozumem jest sprzeczna. Ludzie zaś, którzy chcieli pozostać chrześcijanami, a dali sobie wmówić tę sprzeczność, postanowili wobec tego wybrać wiarę, a odrzucić rozum. I do dziś, mimo encykliki Fides et ratio, wciąż ten błąd pokutuje w Kościele, zwłaszcza w kaznodziejstwie. W końcu dziewiętnastego wieku – znalazłam to w tekście źródłowym – pewien klasztor miał spowiednika, który mawiał do zakonnic tak: „Schowajcie rozum pod szaflik, a na szafliku połóżcie wiarę: Ojciec tak kazał, to wam powinno wystarczyć”. Już nie o to mi chodzi, że najwyraźniej sam wykazał, że jego zarządzenia są z rozumem sprzeczne; ale o to, że gdyby siostry rzeczywiście schowały rozum pod szaflik, nie miałyby już czym pojąć jego rozkazów i nie mogłyby ich wypełnić. Człowiek, który myślenia używa po to, by myślenie potępić, jest jak ktoś, kto na komputerze pisze, że komputery należy wyrzucić.

Zatem zarówno racjonalizm, który odrzuca „wiarę” a wybiera „rozum”, jaki fideizm, który odrzuca „rozum” a wybiera „wiarę”, są na równi skutkami przekonania o ich przeciwstawności, a więc śladami ideologii Oświecenia. Toteż ktokolwiek przeciwstawia rozum wierze, ten choćby się najszczerzej uważał za chrześcijanina, mógłby bez skrupułów podpisać tę kontrowersyjną preambułę do nowej Konstytucji Europejskiej, gdzie powiedziano, że jesteśmy dziedzicami myśli Oświecenia; bo to przeciwstawienie to właśnie jest jej podstawowe dziedzictwo.


Siostra Małgorzata Borkowska OSB urodziła się w 1939 r. Studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1964 jest benedyktynką w Żarnowcu. Autorka wielu prac historycznych, m.in. Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII i XVIII wiekuCzarna owcaOślica Balaama, tłumaczka m.in. ojców monastycznych, felietonistka. Nie tak dawno wydaliśmy publikację Sześć prawd wiary oraz ich skutki.